One thing I do is that I buy things that will help me get my living space organized, and then I feel* that I have expended enough cognitive and emotional energy on mundane earthly details and so I put these things somewhere and ignore them, focussing as is my custom on the celestial. Then, years later, I engage with them anew. Today, por ejemplo. Just put together some ikea storage boxes. Lost a screw.** Have a TON of shit to post on freecycle. Anyone want some useless*** crap?

* feel? bah! RESENT, more like

** should go without saying, granted

*** keep in mind that anything definitionally decorative is useless to me, but (I concede) could be of interest to someone with aesthetic goals

The only real way to get fired from my job is to neglect getting one's periodical medical exams done. Once every three years they want to make sure that the tools I need to perform my work are functional. That is, my throat, and my eyes. So I get sent to the university medical service to get tested. Usually this means they take a look at me and stamp a note. Anyway, I got this referral to get these tests done after 3 years of work, so it must have been in February 2008. I went to the medical service to set these appointments and got the actual tests done, but I never returned to get the appropriate stamp from the occupational medicine doctor on the main campus. When health services visited the Faculty this fall they found many oversights on the part of our administration in terms of keeping track of employee health. I received an emphatic note from the Dean saying I have to get these papers in order pronto. So I decided to hunt down the various stamped slips of paper I had received and called to make an appointment. While I was on the phone with the receptionist at university medical services, I asked if these tests lose validity after some period of time, because I'm not sure when I actually got them done but it was a while ago. She checked, and started laughing and laughing. Because the last time I thought about all this stuff was, apparently, on 30 December 2008.

One thing that happened was that I went to meet Sz yesterday morning at the fitness place (after 3 days closed! during which I was forced to go swimming and run!), and while I was warming up a crowd of gymsters lined up to weigh themselves after the holidays. Each one would get on the scale and report any gains made. Ha.

It has been a rough December. You can estimate the crapness of my mood by the infrequency of my blog posts.

words. so tiring.

It irritates me that some people say that getting more women into politics is "a women's issue" and the fact that, say, Gazeta Wyborcza got involved in collecting signatures for the parity bill is an indicator that "the feminism community in Poland is incapable of achieving its goals" or something. How about it being an indicator that this is an issue that has more global support than You imagine? That some men too recognize that they can gain from such a change? That more people are feminists than You think?

I have been feeling lately like I felt when I got into grad school and I couldn't imagine leaving Warsaw yet couldn't imagine staying. How much does it suck not to have progressed at all in the last 12 years.

Yesterday at K's b-day shindig, where a mass of family had congregated, B, my favourite step-cousin, gave me the first slice of cake and said, "because You're the only woman here with grey hair". Chivalry lives.

Ponieważ siedzę tymi dniami sporo przy komputerze i w przerwach w pracy kiedy mój mózg się odpręża zamiast sprzątać itp raczej nadal siedzę przy komputerze, to zajmuję się klepaniem w klawisze fakultatywnie. Wczoraj np. wysłałam jednej Pani taką odpowiedź na przesłane mi bezkomentarzowo CV. Nie odpowiedziała, o dziwo (so far).

To też w ramach follow-up do zeszłego postu.


Szanowna Pani,

mój adres e-mail został pomyłkowo dołączony do ogłoszenia o pracę, z
którym nie mam nic wspólnego. W ogłoszeniu tym jest wyraźnie napisane, że
oferty należy składać do Kancelarii Ogólnej UW. Proszę więc tam przesłać
swoją ofertę. Przy okazji wspomnę, że już wczoraj mi Pani przesłała swoje
CV -- też, nawiasem, bez słowa wstępu ani wytłumaczenia. Na przyszłość
podpowiem, że potencjalny pracodawca ocenia Panią też pod względem
podstawowych umiejętności komunikacyjnych, takich jak, np. napisanie
wiadomości e-mailowej spełniające minimalne kryteria kurtuazji. Takie
umiejętności są ważne na każdym stanowisku. Teraz jest trudny rynek pracy,
więc jeśli chce Pani, żeby brano pod uwagę Pani kandydaturę, polecam 1.
czytać uważnie ogłoszenia i nie wysyłać do nieodpowiednich osób oferty 2.
przedstawić tę ofertę w sposób wskazujący, że Pani chce się
przedstawić z najlepszej strony. Przez tę pomyłkę mam wgląd w różne oferty,
i zapewniam, że gdybym to ja miała oceniać w ogóle bym Pani CV nie
otworzyła, bo inni przysyłają naprawdę przemyślane listy motywacyjne,
które świadczą o dużym zainteresowaniu a) znalezieniem dobrej pracy, w
której mogą się realizować i b) tą posadą konkretnie.



Podpisałam się imieniem i nazwiskiem ale zapomniałam dodać "z poważaniem". Oops.